środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 17

***6 sierpnia***
Rocznica naszego ślubu. Wraz z Pawłem sprezentowaliśmy sobie wypad na weekend do SPA.
Oliwia z Aleksem miała zająć się bliźniakami. Ściągnęłam mleko z piersi i zostawiłam je Oliwi w lodówce.
***Kilka tygodni później***
Nadszedł dzień, gdy Liliana i Maksymilian przyjmą chrzest. Postanowiliśmy, że dzieciaki przyjmą ten sakrament w dzień, w którym skończą 2 miesiące. Dokładnie 15 września przed godz. 10:00 podjechaliśmy przed kościół. Rodzicami chrzestnymi Lili była moja siostra wraz z (narzeczonym) Aleksem, a  Maksa Paulina Wlazły i Karol Kłos. Na chrzciny przyjechali: rodzice moi i Oliwi, rodzice Pawełka, ciocia z Rzeszowa. Pojawili się również: Mariusz Wlazły, Ola Kłosika, Michał i Dagmara Winiarscy, Michał Bąkiewicz, Paweł Woicki i wielu innych.
Podczas ceremonii my (jako rodzice) i rodzice chrzestni obiecali wychowywać dzieciaki zgodnie z wiarą kościoła katolickiego.
"(...) Liliano Amelio, ja Ciebie chrzczę w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego".
"(...) Maksymilianie Fabianie, ja Ciebie chrzczę w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego".
Po skończonej uroczystości udaliśmy się do restauracji. Zabawa trwała do późnego wieczora.
***Ranek***
Bliźniaki nie dawały odpocząć. Kilka minut po godzinie 7, zaczęli płakać. Obudziłam Pawła, żeby poszedł je uspokoić. Pawłowi nie chciało się ruszyć swoich 4 liter, więc ja wstałam. Dzieciaki jak się okazało były głodne. Nakarmiłam je, położyłam dalej spać i wróciłam do Pawła do łóżka. Ten, gdy tylko usłyszał, że się kładę, odwrócił się w moją stronę i dał mi wielkiego soczystego buziaka. Zaczął mnie całować coraz namiętniej i namiętniej, i namiętniej. W końcu ściągnął ze mnie górę od piżamy. Ja z Niego też zdarłam koszulkę. Paweł nie przestawał mnie całować. Cicho pojękiwałam. Całowaliśmy się namiętnie, dopóki Lilka nam nie przeszkodziła swoim płaczem.
***Kilka dni później***
Podczas robienia dzieciakom sesji zdjęciowej poczułam się słabo. Usiadłam na chwilę i mi przeszło.
Nie powiedziałam o tym Pawłowi, bo nie chciałam by się niepotrzebnie martwił. To pewnie z przemęczenia.
Paweł wrócił koło 19 z treningu. Wszedł po cichutku tak, że nawet tego nie usłyszałam. Zaczął mnie całować po szyi. Gdy tylko się odwróciłam dostałam od mojego męża piękny bukiet czerwonych róż.
Podczas robienia kolacji znów poczułam się słabo, ale tym razem nie dało się tego ukryć prze mym Aniołem.
Paweł czym prędzej podbiegł do mnie i spytał:
-Martyna, może zadzwonić po karetkę ?
-Nie ! Nie trzeba, to pewnie z przemęczenia.
-Być może. Nie zadzwonię po karetkę, ale tylko pod jednym warunkiem !
-Paweł nie dawaj mi warunków !
-Jutro z rana, jeszcze przed moim treningiem pójdziesz do lekarza !
-Zobaczymy co da się zrobić.
-Nie zobaczymy, tylko pójdziesz !
-No dobrze, a zostaniesz z naszymi małymi pięknymi dziećmi ?
-Co to w ogóle za pytanie ?! No pewnie, że zostanę !
***Następnego dnia, rano***
Jak obiecałam Pawłowi, tak zrobiłam. Wstałam koło 5, poszłam do łazienki, umyłam się, uczesałam. Ubrałam się w beżową koszulę i czarną skórzaną spódnicę. Koło 5:45 wyszłam z domu i udałam się do przychodni. Udało mi się zarejestrować na godzinę 11:30. Wróciłam do domu, bo czekanie tutaj ni wizyt nie miało najmniejszego sensu. Do domu przyszłam koło 6:35. Maluchy jeszcze spały, a mój książę z bajki robił śniadanie. Podeszłam do niego i spytałam:
-Zdążysz wrócić do 11:15 ?
-Zdążę.
Paweł z treningu wrócił chwilę po 11. Minęłam się z Nim.
Lekarz dał mi skierowania na badania. Wróciłam do domu i następnego ranka miałam zgłosić się do przychodni na wyniki.
Gdy tylko przekroczyłam próg naszego mieszakania podleciał do mnie Paweł i spytał co mi jest. Odpowiedziałam, że nie wiem, bo jutro dopiero mam wyniki, ale to pewnie przemęczenie.
***Ranek***
Dziś ubrałam się w szarką bluzkę i szorty. Jak na koniec września było bardzo ciepło. Chwilę przed 8 wyszłam z domu, żeby zdążyć przed wyjściem Pawła na trening.
Od razu udałam się na 2 piętro przychodni, gdzie miała zostać pobrana krew. Po 15 minutach byłam już po tym 'zabiegu'. Po południu miałam zgłosić się po wyniki. Poszłam się jeszcze zapisać do lekarza, żeby obejrzał wyniki badań. Zarejestrowałam się na 16:45. W domu pojawiłam się koło 8:35. Akurat, bo o 8:45 Paweł wychodzi na trening. Dzieciaki od kilku dni były dziwnie spokojne. Trochę mnie to niepokoiło, ale Pawłowi to nie przeszkadzało.
Paweł miał na 16:30 trening, więc maluchy musiały zostać pod opieką Oliwii.
Ja poszłam do przychodni, odebrałam wyniki i usiadłam w kolejce do doktora. Po paru minutach lekarz wyczytał nazwisko: Zatorska. Wzięłam torebkę i weszłam do gabinetu. Mój lekarz był bardzo miły. Zawsze uśmiechnięty, więc gdy tylko podałam Mu wyniki zaniepokoiłam się, bo uśmiech Mu z twarzy znikł.....


___________________________________________________________________
No i jest 17 !
PRZEPRASZAM po raz 2545526, ale nie miałam weny. Dzisiaj postanowiłam, że ni pójdę spać dopóki nie napiszę tego rozdziału i wyszło co wyszło..
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pytania ? Zapraszam na ask.fm
Pozdrawiam, Tynn

5 komentarzy:

  1. jak zwykle fajny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, chce więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. super, tylko szkoda, że dopiero teraz ;) mam nadzieję, że następne będą pojawiać się częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że tak rzadko pojawiają się wpisy :(
    Ale blog świetny!! Jestem ciekawa co jest Martynie ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodział bardzo fajny i tajemniczy z niecierpliwoscia czekam na wiecej :)

    OdpowiedzUsuń